ARTYKUŁY


Pomagać naturze, czy jej nie przeszkadzać?

 

Na temat szkodliwości kłusownictwa zorganizowanego i zarobkowego nie ma co polemizować. Powinno ono być tępione z najwyższym zaangażowaniem sił i środków.

Ale zaryzykuję stwierdzenie, że mniej lub bardziej spontaniczne kłusownictwo w odniesieniu do ludności miejscowej jest pojęciem względnym. Ludzie osiedleni nad rzeką i w lesie, zżyci z naturą od wieków korzystali z jej zasobów, łowili ryby, zbierali chrust, grzyby... I trudno się temu dziwić. Szkodliwość tego procederu jest ograniczona i może być przez wielu moralnie dopuszczalna, jako forma symbiozy człowieka z naturą. Nie można szkodliwości tej formy kłusownictwa porównywać z kłusownictwem komercjalnym lub instytucjonalnym.

Dopuszczalna, bo po pierwsze, ludzie ci z reguły używają metod stosunkowo mało skutecznych (wędka, nawet z rewelacyjnym robakiem na haczyku nie prześcignie w skuteczności agregatu), a po drugie taka forma eksploatacji z reguły nie prowadzi do całkowitego wytrzebienia natury, (bo po prostu użytkownicy podcięli by gałąź, na której siedzą). Zmniejszenie zasobów naturalnych w jednym miejscu przynosi konieczność przeniesienia się w inne miejsce, co daje naturze czas na odbudowanie swojego potencjału.

Ta forma kłusownictwa jest moralnie akceptowalna, pod warunkiem, że nikt nie ponosi kosztów związanych ze sztucznym odnawianiem naturalnych zasobów, czyli zarybianiem, dosadzeniami drzew itd. Miejscowemu trudno jest zrozumieć, że ktoś w stolicy jest właścicielem ryby, która zbiera muchy w strumieniu za stodołą, ale trudno ..... Polskie prawo nie pozostawia złudzeń.

* * *

Rzeka Drawa i Puszcza Drawska to kraina mojego dzieciństwa. Kraina, po której zostały niestety już tylko wspomnienia. Lata młodości zawsze się idealizuje, ale nie mam wątpliwości, że przemiany, które nastąpiły w ostatnim piętnastoleciu w zdecydowanie niekorzystny sposób odmieniły tę krainę. Krainę, która jeszcze do początku lat 90-tych tętniła życiem natury. Do czasu, aż pojawił się pomysł, żeby tej naturze, która przez tysiące lat sobie świetnie radziła, pomóc. I powołano na tym terenie najpierw rezerwat, a potem w 1990 roku Drawieński Park Narodowy.

Założenia były bez wątpienia słuszne. Należy chronić takie perły natury. Są przykłady dobrze funkcjonujących rezerwatów i parków narodowych. Są to z reguły tereny objęte zasadami rezerwatu ścisłego, gdzie ręka ludzka nie ma prawa niczego "ulepszać" ani eksploatować. Poprawianie natury z reguły kończy się fiaskiem, to wiemy. Niestety na obszarze Drawieńskiego Parku Narodowego zamiast działań ochronnych (bo przecież do takowych instytucja parku narodowego została powołana), rozpoczęto dziwną i niezrozumiałą formę eksploatacji, której odpowiedników próżno szukać wśród innych parków narodowych. Przy cichej akceptacji instytucji różnych z rezerwatu zrobiono swoiste niekontrolowane centrum rozrywki. Przyniosło to szereg negatywnych zmian, które natury puszczy mało, że nie chronią, to przeobraziły i przeobrażają ją w bezsprzecznie nienaturalnym kierunku.

Oto kilka przykładów:

Drawa była do lat 90-tych ichtiologicznym ewenementem. Głównie z powodu olbrzymiej, rzadko gdzie indziej spotykanej różnorodności gatunków. Gdybym był rybą, to jakiś czas temu na pewno chciałbym pływać w Drawie. Dzięki swej żyzności i różnorodności charakteru, mimo, że była krainą pstrąga i lipienia w pełnym tego słowa znaczeniu, w jednej rzece płetwa w płetwę występowały ryby łososiowate, a obok nich dorodne brzany, klenie, węgorze, sumy, szczupaki, płocie itd.

Określenie "wędkarskie Eldorado" jest ostatnio nadużywane, ale Drawa była takim "Eldorado". Nie zapominajmy, że jeszcze jakiś czas po wojnie występowało tu naturalne stado łososia i troci! Przez ostatnich 15 lat nastąpiła dramatyczna konwersja rybostanu rzeki ze szlachetnego pstrągowo-lipieniowego, na bez wątpienia pospolity i mniej wartościowy kleniowo-krąpiowy. Dlaczego?

Można tu snuć wiele teorii. Nie sposób jednak oprzeć się wrażeniu, że to nierozważny ludzki umysł i ręka do tego doprowadziła. Oczywiście nie można tu wykluczyć takich czynników, jak naturalna ewolucja biosystemu, np. ocieplenie wody wynikające z ogólnego ocieplenia klimatu, eutrofizacja i rozwój glonów w jeziorach, przez które rzeka przepływa itd. Jednakże, obserwując działalność Parku i użytkowników wody, nie można mieć wątpliwości, że naturalne przeobrażenia ekosystemu mają marginalne znaczenie.

Wystarczy spędzić jeden letni dzień nad rzeką, by odnieść wrażenie, że to nie rezerwat, ale komercyjny deptak. Pokrzykiwania, śpiewy, które często słyszy się na kilometr. Setki kajakarzy dziennie, wszechobecność śmieci, pływające puszki po piwie (niekiedy z piwem), butelki i foliowe torby. Wydeptane w puszczy dzikie przystanie. Mikrobusy z przyczepami pełnymi kajaków, ogniskogrilowiska.... Smutny to widok. Niewiele ma to wspólnego z niegdysiejszą atmosferą dziewiczej natury. Nie mogło to pozostać bez wpływu na tamtejszy ekosystem.

Prowadzone regularnie polowania w puszczy (teren rezerwatu!) nie dość, że stają się coraz bardziej popularne, to prowadzone są w coraz bardziej konsumpcyjny sposób. Znane są przypadki porzucania zwierzyny w lesie po odcięciu poroża. Zdarza się, że myśliwi nie tropią postrzelonej zwierzyny. Znajdowane później w lesie rozkładające się kadawery przy okazji sielankowego spaceru na grzyby budzą grozę. I wściekłość na ludzką bezmyślność.

Znany jest proceder prowadzonych przez pracowników Parku Narodowego w rzece Drawie i w jeziorach na terenie Parku tzw. "odłowów kontrolnych" i zaopatrywania co tydzień miejscowych sklepów w świeżą rybę przez tychże pracowników. Jak bardzo to polskie.

Leśne tereny podlegające Parkowi Narodowego są ciągle eksploatowane, prowadzi się intensywne wycinki. Tak, tak. Nie ma błędu. Na terenie Parku Narodowego.

Wygląda na to, że Park Narodowy stał się polem czerpania korzyści. Polem eksploatowanym bez umiaru i bez kontroli. I co budzi największy sprzeciw, terenem wykorzystywanym intensywnie przez sam Park Narodowy według zasady: "Macie i rządźcie się tam po swojemu".

Tereny przeznaczone pod rekreację muszą z zasady być jak najszerzej dostępne. I takich terenów w Polsce jest wiele. Na takich terenach polemika wędkarsko-myśliwsko-kajakarsko-komercjalna nie ma sensu. Ale Parki Narodowe powołuje się, by chronić te rzadkie, szczególnie cenne perły natury. Żeby ograniczyć tam szkodliwą, sterowaną wyłącznie chęcią zysku ludzką ingerencję. Aby je zachować dla przyszłych pokoleń w nienaruszonym stanie.

Park Narodowy to nie jest ani prywatna spółka z bardzo ograniczoną odpowiedzialnością, ani deptak w Sopocie. Czy komuś się to podoba, czy nie.

 

Z pozdrowieniem dla twórców strony!

Tomasz W., Szczecin


do strony głównej